Augustowscy cykliści na Lubelszczyźnie
Jak co roku Augustowski Klub Sportów Wrotkarskich i Rowerowych wyruszył na wycieczkę rowerową. Tym razem wybór trasy padł na Lubelszczyznę.
14.08.2013r. o godzinie 3.30 zebraliśmy się w siedzibie Klubu w składzie dziesięcioosobowym: Alina Bukłaho, Anna Milewska, Aneta Gajewicz, Jan Bukłaho, Adam Milanowski, Artur Gajewicz, Tomasz Gajewicz, Grzegorz Sentkowski i Arkadiusz Hawryluk. Załadowaliśmy rowery na specjalnie przygotowaną lawetę i ruszyliśmy samochodami w stronę Lublina. Około godziny 11.00 byliśmy już w Lublinie, gdzie przywitał nas Pan Marek ze Stowarzyszenia Rowerowy Lublin, który nas serdecznie przywitał oraz zorganizował parking na samochody i lawetę, które miały na nas czekać do niedzieli na nasz powrót. Ponieważ w tym dniu planowaliśmy dojechać do Kazimierza Dolnego w pośpiechu załadowaliśmy sakwy i namioty na rowery i ruszyliśmy w drogę. Wybraliśmy trasę wiodącą czerwonym szlakiem rowerowym. Pierwszy przystanek na trasie zrobiliśmy we wsi Wojciechów, gdzie znajduje się kuźnia w której można zobaczyć jak wygląda praca kowala oraz można podziwiać wyroby wychodzące spod jego rąk. Następnie ruszyliśmy w stronę Nałęczowa, gdzie w stołówce Stara Apteka, której klimat przypomina lata 80 ubiegłego wieku, zjedliśmy obiad. Jako że wieczór zbliżał się nieuchronnie już bez większych przystanków ruszyliśmy do Kazimierza. Po przejechaniu łącznie około 70 km. byliśmy ma miejscu. Mieliśmy co prawda namioty ale nieprzespana noc i trudy pokonanej trasy sprawiły, że każdy marzył o kąpieli i znalezieniu jakiegoś porządnego łóżka do spania. Mieliśmy szczęście, rozpytując przechodniów o jakieś miejsce na nocleg, spotkaliśmy sympatyczną właścicielkę kawiarni „Ambrozja”, która zaproponowała nocleg w apartamencie znajdującym się nad kawiarnią. Po krótkich negocjacjach cenowych dobiliśmy targu i zadowoleni udaliśmy się na miejsce spoczynku.
Dzień drugi rozpoczęliśmy od zwiedzania Kazimierza Dolnego – „perły polskiego renesansu”. Na początek wdrapaliśmy się na Wzgórze Trzech Krzyży z którego rozciąga się wspaniały widok na miasto oraz Wisłę. Zobaczyliśmy również basztę, ruiny zamku ( do środka niestety nie można było zajrzeć ze względu na powadzone prace remontowe), kościół farny a przede wszystkim wspaniały rynek. Czas zleciał szybko, obiad zjedliśmy w Barze Weranda i ruszyliśmy w stronę Puław. Prawie przez cały czas trasa wiodła ścieżką rowerową przy wale przeciwpowodziowym. W tym dniu mieliśmy jeszcze zawitać do Muzeum Nietypowych Rowerów w miejscowości Gołąb. Jednak ze względu na zbliżający się nieubłagalnie wieczór, plany trzeba było zweryfikować. Rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza postanowiła zwiedzić Puławy, druga zrobiła kółko – najpierw szlakiem bursztynowym, następnie czerwonym do miejscowości Końskowola i z powrotem do Puław szlakiem żółtym. Na nocleg wybraliśmy Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Puławach. Zaskoczyło nas to, że takie obiekty jeszcze istnieją. Piętrowe łóżka, sale wieloosobowe, ale za to przystępna cena tylko 27,50 zł. za osobę.
Trzeciego dnia z samego rana ruszyliśmy niebieskim szlakiem rowerowym do Muzeum Nietypowych Rowerów. Wizyta w nim bardzo miło nas zaskoczyła. Pan Józef Majewski właściciel muzeum opowiedział nam o historii rowerów, a następnie zaprezentował wymyślne rowery własnej konstrukcji. Można też było osobiście wypróbować rowery poziome, cyrkowe i inne nietypowe konstrukcje. Następnie ruszyliśmy drogą wzdłuż Wisły w stronę Puław. Przeprawiliśmy się mostem na drugi brzeg i zielonym szlakiem pojechaliśmy w stronę Janowca. Po drodze trafiliśmy do Izby Twórczości Ludowej w Nasiłowie, gdzie miejscowy twórca ludowy Pan Zygmunt Kozak zaprezentował nam swoje dzieła – głównie rzeźby. W Janowcu czekał już na nas zamek należący do najokazalszych i najpiękniej położonych tego typu budowli w Polsce. Po zwiedzeniu zamku za pomocą promu przeprawiliśmy się na prawą stronę Wisły. Tu czekał nas chyba najdłuższy i najtrudniejszy podjazd. Do Kazimierza zjechaliśmy ( a właściwie ze względu na bardzo zapiaszczoną drogę sprowadziliśmy rowery) wąwozem Plebanka. W końcu przydały się namioty. Rozbiliśmy się na polu namiotowym nad brzegiem Wisły.
Następnego dnia trzeba było już powoli żegnać się z pięknym Kazimierzem. Rzeczą którą koniecznie jeszcze trzeba zobaczyć w Kazimierzu to wąwóz Korzeniowy Dół. Niesamowite miejsce gdzie możemy podziwiać odkryte splątane korzenie drzew które zdają się wisieć w powietrzu. Niestety trzeba było jechać dalej, na ostatnie miejsce noclegowe wybraliśmy Nałęczów. Niestety nie wszyscy dojechali tam rowerami. Na trasie zdarzały się nam drobne awarie jak przebita dętka czy zerwane łańcuchy, tym razem było o wiele gorzej. Na stromym zjeździe koło wpadło w dziurę, ja przeleciałem przez kierownicę i było twarde lądowanie. Efekt – złamana ręka, przyjazd karetki, gips w szpitalu w Puławach i nici z dalszej jazdy rowerem. Do Nałęczowa dotarłem już busem. Na miejscu mieliśmy okazję zażyć wysokich lotów kultury, bowiem odbywał się tam właśnie XI Międzynarodowy Festiwal Wokalny Belcanto 2013. Krótki spacer po Parku Zdrojowym i do namiotów na ostatni nocleg. W Nałęczowie pola namiotowego brak, ale dzięki gospodarzom Willi „Faustynka” mogliśmy rozbić się na terenie ich posesji.
Ostatniego dnia pobudka 6.00 rano, szybkie śniadanie i jak najprędzej do Lubina, a w nim spacer po pięknej starówce, choć trochę zatłoczonej ze względu na odbywający się właśnie Jarmark Jagielloński, zwiedzanie zamku lubelskiego, a na koniec obiad w klimatycznej restauracji „Ceska Pivnica”. Niestety, nadszedł czas powrotu do Augustowa.
Podsumowując łącznie przejechaliśmy ok. 230 km. Pogoda przez cały czas dopisywała – nie spadła ani jedna kropla deszczu. Chyba dla wszystkich największą atrakcją wyjazdu był Kazimierz Dolny oraz okoliczne wąwozy. Jeszcze przez długi czas będziemy wspominać wspólnie przeżyte chwile oraz oglądać zdjęcia z wycieczki (www.klubrowerowy.augustow.pl).